Co prawda do narodzin Franka zostały jeszcze ponad trzy miesiące, to ja powoli zaczynam organizować już przestrzeń dla niego. Mąż maluje ściany i przestawia meble, a ja szyje i dziergam. Na razie dorobek jest skromny, ale się rozpędzam i już powstaje towarzysz dla Marcelka.
Ściskam i wracam do szydełkowania :)
Bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńE tam rozdwojenie jaźni - po prostu nie ograniczasz się do jednego stylu i bawisz się modą!
OdpowiedzUsuńA Marcel przesłodki!
OMG! To żyje. Cudowne!
OdpowiedzUsuńPiękna!!!
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
OdpowiedzUsuń