Zabaw z łańcuchem ciąg dalszy :)

Lampki z Tchibo są ostatnio moim jedynym promyczkiem radości. Od początku roku niemal na każdym kroku spotyka mnie zawód. Nie są to na szczęście wielkie klęski (dzięki Bogu) ale małe prztyczki w nos. A wczorajszy wypad do TK Maxx okazał się kolejną nauczką. Przyznaję bez bicia, że po części to moja wina bo nastawiłam się na cuda wianki, a była figa z makiem. Nawet próby mojego męża, który koniecznie chciał coś mi kupić "na pocieszenie" pozostały bezowocne. I kiedy już oboje zupełnie się poddaliśmy, nieoczekiwanie znalazło się lekarstwo na moje małe smuteczki :) Mój mąż dostał zlecenie na kilka zdjęć do informatora gospodarczego, niby nie ma szału, ale zdjęcia były potrzebne na już więc trzeba było trochę "dorobić". Więc o 21 ruszyliśmy w miasto i mimo niezłej zadymki udało nam się zrobić kilka fajnych zdjęć, a przy tym bawiliśmy się całkiem nieźle. Koniec końców okazało się, że nie jest mi wcale tak źle :)
I tym optymistycznym akcentem zaproszę Was do mojego mieszkania na kolejną świetlną aranżację :)

 

trzymajcie się ciepło
Karolina